8 kwietnia, na półkach z czasopismami, znajdzie się kolejny,
drugi w tym roku numer magazynu dla ludzi z pasją „Siedlisko”. Czytając
redakcyjne zapowiedzi jestem pewna, że będzie ciekawym wydaniem.
Na razie jednak można kupić „Siedlisko” dla mnie wyjątkowe.
Od dawna wiem, że nic nie zdarza się bez przyczyny. Każde
nasze posunięcie ma swój cel. Pracą, nauką i pokorą ludzie się bogacą a, z
każdego doświadczenia trzeba zawsze wyłuskać dla siebie naukę. Nawet, gdyby
świat nam się walił, możemy wyciągnąć dla siebie, z tych wydarzeń coś, co
pozwoli nam żyć, działać, dążyć do celu.
Mogłabym długo opisywać co sprawiło, że w numerze 1/2015 „Siedliska”
jest obszerny artykuł o mnie. Wiem, że pomogła mi praca nad sobą, dążenie do
bycia szczęśliwą, ciekawość świata, wcześniejsze doświadczenia i zbieg
okoliczności. Szczęście, to mało powiedziane. Ufam, że świat sprzyja dobrym
ludziom. Mam nadzieję, że właśnie taka jestem.
Jaka jeszcze? Zaradna, pełna pasji, jak się okazuje, a co
mnie zawsze dziwi, poukładana. Mam tak wiele zainteresowań, że zdawałoby się,
że dla jednej osoby to zdecydowanie za dużo. Bardzo dużo piszę, dużo czytam,
gdy znajdę czas to szyję. Otaczają mnie książki, zabawki, przede mną wciąż stoi
włączony komputer a nad głową mam wielkie liście palmy, którą kupiłam „z
odrzutów” w markecie, kilka lat temu.
Jestem mamą fantastycznej sześciolatki. Jeszcze w tamtym roku prowadziłam
zajęcia z gotowania, dla dzieciaków w przedszkolu. Dotąd, na ulicy, niektóre
pozdrawiają mnie pytając, kiedy coś ugotujemy – bardzo mi tego brakuje…może
kiedyś.
Poza tym opiekuję się wyżlicą ze schroniska. Wymaga ona dużej uwagi,
cierpliwości, spokoju. Dzięki niej pokochałam jednak rasę, pokochałam psy
skrzywdzone, czekające na wyciągniętą ku nim rękę.
Z moimi dziewczynami podążam ścieżką życia. Nie powiem, żeby
zawsze było nam różowo. Wiem jednak, że wciąż jest coraz lepiej. Wciąż się
zmieniamy, ewoluujemy, poznajemy. Uwielbiamy biegać po łące, jeździć na rowerze
w nieznane, maszerować przed siebie do bólu nóg. Zazwyczaj z tych wędrówek przynosimy
skarby. Zioła, kwiaty, „chwasty”. Które przerabiamy na syropy, maceraty, susze,
nie raz zjadamy w jakiejś wyjątkowej postaci.
Zawsze mam też z sobą notes. Po co mi? Bo natchnienie
przychodzi bez uprzedzenia. Już wielokrotnie robiłam szklic zabawki na piasku,
fotografowałam go, opisywałam. Z uwagi na to, że nie zawsze znajduję patyk do
pisania…mam w kieszeniach kartki. W kieszeniach, w torbie…
Jaka jeszcze jestem?
Dowiecie się po przeczytaniu artykułu o mnie, o nas.
Zapraszam do lektury. Macie jeszcze chwilkę czasu, zanim do kiosków trafi
kolejny numer „Siedliska”.
Zapraszam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy