poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Warsztaty z Russell Hobbs

Przyznam szczerze. Jakiś czas temu uczestniczyłam w ciekawych warsztatach koktajlowych. Marka Russell Hobbs przedstawiała nam swój nowy produkt, wyjątkowy blender - Aura Mix & Go Pro.
Blender AURA MIX & GO PRO to nowość marki Russell Hobbs. Dzięki niemu możesz w łatwy sposób przygotować ulubiony koktajl i zabrać go ze sobą gdzie tylko chcesz. Po przygotowaniu koktajlu nie musisz szukać dodatkowych kubków i pojemników. Urządzenie posiada dwie butelki i dwie końcówki „z dzióbkiem”,  dzięki którym możesz pić Twój koktajl prostu z butelki!  Aura Mix & Go Pro posiada również wbudowany młynek, w którym z łatwością skruszysz kostki lodu czy ziarnka kawy. Bardzo szybko zaprzyjaźnisz się z Aura Mix & Go Pro, który sprawi, że Twoje życie stanie się łatwiejsze, kolorowe i przede wszystkim smaczniejsze!

Blender wizualnie pasuje do każdej kuchni. Minimalistyczny design, stabilność urządzenia i dziecinnie prosta obsługa powodują, że urządzenie to warto mieć w kuchni. To nie tylko, bowiem blender do koktajli. Można w nim mielić kawę, orzechy, kruszyć lud. Do blendera dołączone są dwie butelki, w tym jedna przenośna, która sprawdza się idealnie w szkole, pracy, czy na wycieczce. Do każdej pasuje nakładka z niezwykle ostrymi nożami. Nie trzeba, więc przelewać zawartości z kielicha urządzenia a jedynie zmienić nasadę na przykrycie, z wygodnym ustnikiem.

Warsztaty odbyły się bardzo interesującej Restauracji Umberto, na Poznańskiej Cytadeli. Miejsce już kiedyś odwiedziłam. Nie cieszyło się wówczas popularnością. Teraz to zupełnie inna restauracja. Zaskakująca, klimatyczna, z miejscem dla dzieci i zakątkami dla dorosłych. Miła obsługa jest zawsze pomocna a jedzenie i dostępne napoje są różnorodne i smaczne.

czwartek, 11 czerwca 2015

Tartaletki z truskawkami, urodzinowe

Dziś zapraszam na szybkie i wyjątkowo smaczne tartaletki. Moje urodzinowe :)
Smacznego.


Tartaletki z truskawkami



Czas przygotowania 40 min + chłodzenie + pieczenie

Składniki na 6 tartaletek 10 cm średnicy

  • 175 g mąki
  • 100 g miękkiego masła, 
  • 40 g cukru, 
  • 2 żółtka, 
  • szczypta soli, 
  • 150 g serka mascarpone, 
  • 100 g mleka skondensowanego słodzonego, 
  • ok 250 g truskawek, 
  • kilka liści mięty


Przygotowanie:


Mąkę, masło, cukier i szczyptę soli szybko miksujemy, do konsystencji mokrego piasku. Dodajemy żółtka, wyrabiamy gładkie, lśniące ciasto. 

Powstałe ciasto formujemy w kulę i wkładamy na godz. do lodówki. W tym czasie mocno schłodzony ser mascarpone i mleko skondensowane miksujemy ok 10 min, aż masa będzie gęsta. Masę odstawiamy do lodówki. 

Wychłodzone ciasto dzielimy na 6 części, każdą rozwałkowujemy. 
Wyklejamy nim wysmarowane masłem foremki do tartaletek. Ciasto gęsto nakłuwamy widelcem, nakrywamy papierem i pieczemy ok 15 min w 200 stC, pod obciążeniem np. z grochu. 
Po tym czasie zdejmujemy obciążenie i jeszcze ok 5 min podpiekamy spody. Studzimy. 

Masę z mascarpone przekładamy na podpieczone, ostudzone spody. Układamy na nich truskawki, dekorujemy listkami mięty.


piątek, 13 marca 2015

Zupa kalafiorowa



Kiedyś trudnością było dla mnie ugotowanie zupy, która nie smakowałaby tak samo, jak pozostałe. Dlaczego? Bo nie miałam wyobraźni smaków a wszystko, co było nijakie, „naprawiałam” gotową mieszanką przypraw lub koncentratem pomidorowym. Tak. Przyznaję się.

Odkąd w mojej kuchni zagościł prawdziwy rosół mocy oraz wyjątkowy wywar warzywny, gotowanie stało się prawdziwą zabawą. Teraz wystarczy odpowiednio dobrać warzywa, przyprawy, a zupa staję się wyjątkowym daniem. Dziś postawiłam więc na kalafior. Nie używam do przygotowania zupy kalafiorowej zbyt dużo produktów. Raptem z 3 warzywa, nieco przypraw. Mimo skromnej zawartości garnka, potrawa jednak naprawdę zachwyca. W mojej wersji jest zupą kremem o aksamitnej, delikatnej konsystencji. Z pozoru lekka, jest sycąca, odżywcza, rozgrzewająca. W sam raz na wiosenne, chłodne dni. Akurat wtedy, gdy nie mamy ochoty na ciężkie zupy zimowe, a jednak pragniemy tego uczucia ciepła, rozchodzącego się po całym ciele.

Potrzebujemy: 

  • niewielki kalafior
  • cebulę
  • 2 ziemniaki
  • 1 ½ l wywaru warzywnego lub bulionu
  • ½ łyżeczki mielonego kuminu rzymskiego
  • ¼ łyżeczki mielonego imbiru
  • szczyptę kurkumy
  • sól, pieprz mielony czarny
  • olej do smażenia
  • łyżka masła
  • oliwa do polania
  • pieprz czerwony w ziarenkach
  • koperek


Przygotowanie:


Cebulę kroimy w piórka, ziemniaki w kostkę a kalafior dzielimy na różyczki. W garnku rozgrzewamy olej, wrzucamy cebulę i ziemniaki, podsmażamy. Dodajemy kumin, imbir, kurkumę. Wszystko mieszamy i podsmażamy ok minuty. Warzywa solimy, garnek przykrywamy pokrywką i wszystko dusimy ok 10 minut.  Dodajemy różyczki kalafiora, wszystko mieszamy do połączenia smaków i zalewamy bulionem.
Gotujemy pod przykryciem ok 15 minut. Na koniec dodajemy łyżkę masła, wszystko miksujemy na gładki krem.

Podajemy z siekanym koperkiem, rozgniecionymi ziarnami pieprzy czerwonego i kleksem oliwy.

sobota, 7 marca 2015

Makaron pełen smaków


To nasza kolacja. W sumie nic nadzwyczajnego. Makaron i parę dodatków. Zwykłych, takich, które zazwyczaj każdy ma w domu lub możne kupić w najbliższym sklepie. 
Podczas przygotowania dania po całym mieszkaniu rozchodził się jednak tak fantastyczny zapach, że pozwoliłam sobie pokazać Wam, jak w sposób łatwy, szybki i niedrogi, z popularnych produktów, zrobić danie zachwycające i pełne aromatów.


Potrzebujemy:
  • ok 2 garści makaronu (u nas po garści na osobę)
  • biała część pora
  • 6 pomidorów suszonych z oleju
  • ok łyżki oleju z pomidorów suszonych
  • posiekany ząbek czosnku
  • szczypior z jednej dymki
  • sól, pieprz,
  • po łyżeczce majeranku, czosnku niedźwiedziego
  • szczypta mielonego kuminu
  • tarty ser żółty do posypania dania
  • kilka ziarenek pieprzy czerwonego

Sposób przygotowania:

Makaron gotujemy w osolonej wodzie - al'dente
Rozgrzewamy olej z pomidorów, podsmażamy na nim pokrojony w talarki por. Po ok 5 minutach wrzucamy pokrojone kawałki pomidora, posiekany ząbek czosnku, sól, pieprz, majeranek i czosnek niedźwiedzi i kumin. Wszystko mieszamy dokładnie, podsmażamy parę chwil.
Dodajemy makaron i posiekany szczypior.

Podajemy posypując wszystko tartym żółtym serem i pieprzem czerwonym.


Żeby przyspieszyć gotowanie makaronu zagotowuję wodę w dzbanku. Makaron zalewam wrzątkiem i gotuję do odpowiedniej miękkości. To znacznie skraca przygotowanie dania. 
Poza solą nie dodaję nic do wody, w której ma się gotować. Jest szkoła, która poleca dolanie łyżki oleju, ale to powoduje, że sos po prostu spływa z makaronu, nie przykleja się do niego. 
Poza tym nie hartuję też makaronu. Przelanie go zimną wodą powoduje spłukanie z niego skrobi, "wygładzenie" jego powierzchni - efekt podobny jak przy użyciu oleju, oraz makaron jest schładzany - po co?


W tym daniu "efekt wow" dają dodatki. Przyprawy, duszony por, zioła. Zawsze warto kumin, cynamon, aromatyczne przyprawy "zaktywować" podgrzaniem na gorącej patelni. Dzięki temu wydobędziemy z nich aromaty i właściwości. Nie podgrzewajcie jedynie pieprzu - udusicie się w oparach ;)

niedziela, 1 marca 2015

Ciasto kubeczkowe



Wciąż próbuję okiełznać kuchenkę z piekarnikiem, którą zastałam w mieszkaniu. Ma gazowy piekarnik, do którego zupełnie nie byłam przyzwyczajona. Raz mi ciasto wysuszy, raz nie dopiecze. Zastanawiam się, czy czasami termostat w nim zamontowany nie jest przestawiony, może rozstrojony. Dlatego cenię mało skomplikowane wypieki. Takie, które nie zawodzą a jednocześnie wyglądają okazale.
Waniliowe, delikatne, proste, szybkie ciasto jest jednym z takich ciast. Mogłabym mnożyć opis zalet tego placka. Jest wilgotne, puszyste a do przygotowania, prócz tradycyjnych produktów potrzebuje jedynie kubeczka po jogurcie. Za jego pomocą można odmierzyć odpowiednie porcje mąki czy cukru. To jeden z moich ulubionych wypieków, zaraz obok placka odmierzanego łyżkami. Oba mają jedną, bardzo ważną zaletę – udają się zawsze i, zdaje się, że każdemu.

Potrzebujemy:

  • mały, 130 g kubeczek jogurtu naturalnego 
  • 3 kubeczki mąki
  • 2 kubeczki cukru
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1 ½  łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 jaja
  • 1 kubeczek oleju roślinnego
  • truskawki – około 250 g
  • 100 g czekolady mlecznej


Przygotowanie:

Jogurt naturalny, rozbełtane jajka, olej roślinny i ekstrakt waniliowy mieszamy w misce. Do drugiej miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier i proszek do pieczenia, mieszamy. Składniki mokre wlewamy do składników suchych i dokładnie je łączymy. Ciasto wlewamy do, wyłożonej papierem, formy do pieczenia. Na wierzch układamy zamaczane w mące truskawki.
Ciasto pieczemy ok 45 min w 180 stC, do suchego patyczka.
Czekoladę topimy w kąpieli wodnej, czyli miseczkę z czekoladą kładziemy nad gotującą się wodą. Nanosimy czekoladę na ciasto. Ja użyłam tradycyjnej strzykawki do zrobienia wzorku na cieście. Oczywiście polewą można pokryć cały placek.


Truskawki wkładamy do mąki, przed ułożeniem ich na ciasto, żeby nie utonęły w placku. Mąka powoduje, że owoce pozostają na wierzchu. Podobne efekty uzyskamy z wykorzystaniem cukru.
Ciasta kubeczkowego, podobnie jak odmierzanego łyżkami, nie musimy długo miksować. Nie raz wystarczy wręcz przemieszanie wszystkiego łyżką. Dzięki temu ciasto będzie miało odpowiednią teksturę, delikatność i pulchność. To tak samo, jak w przypadku dobrych muffin. Ciasto na nie nigdy nie powinno być długo miksowane.


środa, 25 lutego 2015

Zupa z gruszki i pietruszki



Wiem, że połączenie gruszki z pietruszką, w zupie, jest znane. Na niejednym blogu widziałam różne warianty tej pysznej potrawy. Nasz pomysł pojawił się w chwili, gdy tłumaczyłam Kindze, co to znaczy „wyskoczyć ni z gruszki, ni z pietruszki”. Od zabawy słowem przeszłyśmy do czynów. Ugotowałyśmy pożywną, zdrową i lekką zupę, która, dzięki słodkawemu smakowi, zasmakuje też nawet największemu niejadkowi.
Poza tym, mimo, że to w sumie tylko zwykła zupa, nawet goście będą się nią delektować. Wypróbowałyśmy na swoich.




Potrzebujemy:

 

  • pół kilo korzeni pietruszki
  • 2 gruszki
  • ok 100 g boczku wędzonego
  • łyżeczkę suszonego tymianku
  • szklankę mleka lub słodkiej śmietany
  • ok litra bulionu
  • 2 łyżki nasion siemienia lnianego
  • oliwę
  • sok z połowy cytryny
  • sól i świeżo zmielony pieprz


Przygotowanie:

Pietruszkę obieramy i kroimy w plastry. Gruszki obieramy, wykrawamy z nich gniazda nasienne, kroimy w ćwiartki, skrapiamy sokiem z cytryny.
W garnku rozgrzewamy łyżkę oliwy, wrzucamy plastry pietruszki, podduszamy na małym ogniu ok 5 min. Dodajemy gruszki, mieszamy, ponownie dusimy wszystko ok 5 min. Po tym czasie wlewamy bulion warzywny, dodajemy tymianek, wszystko gotujemy pod przykryciem ok 10 min.
W tym czasie kroimy boczek na drobną kostkę, smażymy go do całkowitego wytopienia tłuszczu na suchej patelni. Prażymy nasiona siemienia.
Do miękkich warzyw dodajemy mleko, całość miksujemy, podgotowujemy ok 5 min. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Gotową zupę posypujemy prażonymi nasionami siemienia lnianego i kawałkami boczku.
 

Żeby śmietana czy zimne mleko nie zwarzyło się, warto je zahartować, czyli dodać do mleka nieco gorącej zupy i tak „podgrzane” dopiero wlać do niej. Poza tym śmietany z napisem „do zup” mają w swoim składzie zagęstniki. Można więc do śmietany, choć bardziej mleka, dodać nieco mąki i taką mieszanką zagęszczać zupy. Tak przygotowane mleko też się nie zwarzy.



Próbowaliście już tej zupy? Jeśli nie, zachęcam.
A może sami macie przepis na niebanalne połączenie gruszki i pietruszki?

czwartek, 19 lutego 2015

Rolada biszkoptowa a'la szarlotka z bezą włoską - rozpusta


Ostatnio pełno w naszej kuchni zup. Na bazie rosołu, o który pisałam nie raz, i bulionu warzywnego, o którym napiszę niebawem, robimy najróżniejsze kombinacje smakowe. Przygotujcie się, zatem na cykl zup. Szczególnie, że nadchodzi wiosna a nasze zupy są sycące, zdrowe, lekkie, proste w przygotowaniu. Na pewno, dzięki nim, wspaniale wymodelujecie sylwetkę, pozbędziecie się zimowych zapasów sadełka i z wigorem wkroczycie w cieplejszą część roku.

Tymczasem, żeby nie żywić się tylko zupkami, zaproponuję Wam dziś wspaniały przepis na ciasto. Ja robiłam je na niedzielny deser. Jest jednak wyśmienite na każdą okazję. Delikatny, czekoladowy biszkopt, smażone jabłka i beza włoska. To niebiańska uczta, prawdziwa rozpusta podniebienia. Szczególnie, że tę roladę je się również oczami. Biała, lśniąca beza palona w kontraście z mocno czekoladowym biszkoptem po prostu zachwyca.


Biszkopt

Potrzebujemy:

  • 5 jajek 
  • 120 g cukru
  • szczypta soli
  • 100 g mąki pszennej tortowej 
  • 25 g mąki ziemniaczanej  
  • 10 g kakao
  • 1 łyżka cukru pudru do posypania ściereczki


Jajka wbijamy do miski, dodajemy sól i cukier, ubijamy na puszystą, prawie białą masę ok 10 min.
W osobnej misce mieszamy obie mąki i kakao. Wszystko wsypujemy partiami do ubitych jajek delikatnie, ale dokładnie mieszając wszystko szpatułką.
Ciasto przelewamy na burzą blachę wyłożoną papierem do pieczenia (ja użyłam blachy dołączonej do wyposażania piekarnika. Pieczemy ok 15 min w 180 stC.
Następnie, gorący jeszcze biszkopt, przekładamy na wilgotną, oprószoną cukrem pudrem ściereczkę, papierem do góry. Delikatnie ściągamy papier i zawijamy roladę.
W takiej postaci zostawiamy biszkopt do ostygnięcia.



Robimy bezę włoską

Potrzebujemy:

  • 5 białek
  • 200 g cukru


Białka ubijamy na sztywną pianę. Następnie, małymi partiami dosypujemy cukier, wciąż miksując masę. W połowie ubijania stawiamy miskę na garnku z wrzątkiem, robiąc kąpiel wodną. W takiej kąpieli dodajemy pozostałą część cukru ubijając białka aż staną się gęste, szkliste, ciągnące się.



Jabłka

Potrzebujemy:

  • 1 kg jabłek
  • 100 g cukru
  • 100 g rodzynek
  • ½ łyżeczki proszku cynamonu
  • łyżkę masła


Jabłka obieramy, oczyszczamy z gniazd nasiennych, kroimy na płatki. Na patelni rozgrzewamy masło, dosypujemy cukier, dokładnie mieszając doprowadzamy do roztopienia się kryształków. Dodajemy jabłka i namoczone wcześniej rodzynki. Wszystko mieszamy i dusimy ok 10 min do momentu, aż większość jabłek się rozpadnie. Dodajemy cynamon, mieszamy, odstawiamy do przestudzenia.


Ostygnięty biszkopt delikatnie odwijamy ze ściereczki. Nakładamy na całą powierzchnię jabłka z rodzinkami, zwijamy. Na roladę kładziemy bezę.
Ja akurat porobiłam fantazyjne wzniesienia, ale technika jest dowolna. Nie trzeba też bezy opalać. W mojej propozycji użyłam palnika cukierniczego. Beza zapachniała palonym cukrem. Opalanie uwydatniło też nierówną strukturę powierzchni.






Polecam to ciasto. Jest niebiańskie i warte grzechu.

niedziela, 15 lutego 2015

Zupa kukurydziana




Rosół, o którym pisałam ostatnio jest fantastyczny. Mam nadzieję, że choć część z Was go przygotowała. U nas, szczególnie zimą, odbywa się poniedziałkowe, rytualne gotowanie wielkiego garnka rosołu. Nie raz wymieniamy go na, równie wyjątkowy, bulion warzywny. O nim jednak kiedy indziej.

Na bazie wspomnianego rosołu gotujemy wyjątkowe zupy. W zależności od pory roku, gęste i zawiesiste lub lekkie, delikatne, często o orzeźwiającym smaku. Uwielbiamy zupy. 


Co dziś ugotujemy?


Dzisiejsza propozycja to zupa kukurydziana. Pełna smaków, nieco słodkawa, gęsta i sycąca. Zima nie rozpieszcza nas hałdami śniegu, ale nieraz zdarzy nam się przemarznąć. Wówczas kukurydzianka jest niezastąpiona. Doda energii, ucieszy słonecznym kolorem, wpłynie pozytywnie na nastawienie do życia. Ponadto, dzięki magicznemu rosołowi, nie pozwoli się rozchorować, wskrzeszy nasze siły witalne, dostarczy adaptogenów. Jestem wręcz pewna, że zasmakuje każdemu, niezależnie od wieku i gustów kulinarnych.


Potrzebujemy:


  • puszka kukurydzy
  • 3 ziemniaki
  • biała część pora
  • 5 suszonych pomidorów z oleju
  • pęczek szczypiorku szarotki
  • ½ l mleka
  • szklanka rosołu
  • 2 liście laurowe
  • ziele angielskie
  • 1/4 łyżeczki chili
  • 1/4 łyżeczki wędzonej papryki
  •  szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
  • sól i czarny pieprz 
  • kilka łyżek oleju z pomidorów


Przygotowanie:


Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę, por tniemy w talarki, pomidory z oleju dzielimy na paski, szczypior siekamy. 
W garnku rozgrzewamy olej z zalewy pomidorów, dodajemy liście laurowe, ziele angielskie, chilli i paprykę wędzoną. 
Dokładnie mieszamy. 
Po około minucie dodajemy ziemniaki, por i pomidory. Dusimy pod przykryciem ok 5 min, co jakiś czas mieszając. 
Dodajemy odsączoną kukurydzę, mieszamy i dusimy kolejne 5 min. 
Następnie warzywa zalewamy mlekiem i gotujemy wszystko ok 15 min na bardzo małym ogniu. 
Dolewamy bulion, doprawiamy zupę pieprzem, solą i startą gałką muszkatołową, dodajemy większą część szczypioru, pozostawiając nieco do posypania zupy, i wszystko gotujemy jeszcze z 5 min.

Zupę podajemy posypaną pozostałą częścią szczypioru, z pieczywem.


Zupa smakuje wyśmienicie. Naprawdę zachęcam do wypróbowania przepisu. Nie zawiedziecie się!

Mam jeszcze pytanie. Kukurydza często gości w Waszej kuchni? Ja robiłam kiedyś placki z kukurydzy wg Ramseya. Pamiętam, że były wyjątkowo dobre. Przepis znajdziecie TUTAJ. Koniecznie muszę je powtórzyć, ale znaleźć też i inne przepisy z kukurydzą w roli głównej.

Czekam na Wasze propozycje. Z chęcią wykorzystam któryś z Waszych pomysłów.

czwartek, 5 lutego 2015

Rosół magiczny





Niedawno, na blogu Klaudyny przeczytałam o rosole mocy. Zdziwiłam się, że nie jest on klarowny, tradycyjny, bez zbędnych, zdawałoby się, dodatków. Jest…prawie taki sam jak mój! Ucieszyło mnie to bardzo. Zawsze, bowiem każdy uczy gotowania rosołu tak, żeby był jak z obrazka. Nikt nie pokazuje ciężkich w wyglądzie zup. Ja, głównie po przeczytaniu kilku publikacji gotuję raczej mętny, no, może nie mętny, ale zdecydowanie nie klarowny wywar. Przepełniony najróżniejszymi smakami. Są tam bowiem ostre składniki takie jak papryczka chilli, imbir, słony sos rybny, słodkawe goji. Dorzucam kilka goździków, czosnek i ziele czosnku niedźwiedziego, czarnuszkę i tradycyjne dodatki.

Dlaczego? Ponieważ każdy składnik ma jakieś zadanie. Chilli i imbir rozgrzewają i, szczególnie chilli poprawia spalanie materii. Czosnek jest naturalnym antybiotykiem, więc jego również nie może zabraknąć. Jeśli ktoś nie przepada za czosnkiem może zastąpić go zielem czosnku niedźwiedziego. Będzie to namiastka działania ząbków czosnku. Czarnuszka działa przeciwzapalnie, goździki poniekąd również. Jagody goji, jak pisze również Klaudyna, to adaprogen. Ja stosuję je do większości zup. Ponadto nie lubię soli. Sól jest niezdrowa i źle wpływa na organizm. Niestety raczej jest nieunikniona przy smacznym gotowaniu. Dlatego, żeby było smacznie i zdrowo stosuję sos rybny.

Rosół magiczny

  •  porcja rosołowa
  • pęczek włoszczyzny
  • ok 6 litrów wody
  • liść laurowy
  •  po 4 ziarna pieprzu i ziela angielskiego
  • ½  łyżeczki nasion czarnuszki
  • łyżeczka jagód goji
  • 3 śliwki suszone
  • 5 goździków
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżka ziela czosnku niedźwiedziego
  • imbir – wielkości paznokcia kciuka
  • kawałek chilli
  •  3 łyżki sosu rybnego 


Przygotowanie:


Umytą porcję rosołową zalewamy wodą. Zagotowujemy doprowadzając do wrzenia. Gdy zobaczymy „kożuszek” na górze wywaru odszumowujemy go, czyli ściągamy z wierzchu szumowiny – ścięte białko, resztki krwi i inne, dla mnie nieprzyjemne rzeczy. Dokładamy obrane warzywa, przyprawy i zioła, z wyjątkiem sosu rybnego. Gotujemy na bardzo małym ogniu jak najdłużej. W sumie im dłużej, tym lepiej. Około pół godziny przed końcem gotowania dodajemy sos rybny. Doprawiamy jeszcze do smaku i wspaniały, esencjonalny, pełen „dobra” rosół jest gotowy.

Do rosołu możecie dodać dosłownie wszystko, co stawia Was na nogi a może być gotowane i pasuje do rosołu…
Ja jestem ostrożna z papryczką chilli. Kinga niezbyt ją lubi. Dlatego często wkładam do rosołu kawałek papryczki i, gdy poczuję jej smak w zupie, zaraz go wyciągam. Dla siebie mam przygotowane płatki chilli, które po prostu dodaję na talerz, do kubka itd.



Macie jakieś swoje magiczne rosołki? Może podzielicie się pomysłem?
Ja właśnie gotuję wielki gar rosołu bo kicham i prycham...

czwartek, 29 stycznia 2015

Krupnik ze skorzonerą




Mieszkam w mieście. Niewielkim i z możliwościami „zbieractwo – uprawowymi”. Korzystam z nich przy każdej okazji, więc i skorzonery nie mogło zabraknąć na naszym stole. Pierwszy raz spotkałam się z nią w parku. Rosła na dawnych terenach ogródków działkowych. Początkowo zaciekawiły mnie jej liście. Gdy postanowiłam wykopać korzeń, który zdawał się ciągnąć do samego piekła, wiedziałam już, z jaką rośliną mam do czynienia. Uczyłam się o niej już w technikum, setki lat temu ;) Niestety, mimo walorów odżywczych i możliwości uprawowych, wciąż nie spotkałam jej w ofercie sprzedaży. Dlatego, tej zimy, pierwszy raz w historii ogródka moich rodziców, na jednej z rabat, zimuje skorzonera.

Korzenie, do 30 cm długości, cieszą i zachęcają do ciągłych poszukiwać, odkrywania smaków. Są smaczne i zdrowe. Zawierają  potas, magnez, sód, fosfor, żelazo, karoten, wapń i witaminy: E, B1, B2 i C, a także fruktozę. Skorzonera działa uzdrawiająco, skutecznie zwalcza kaszel, wzmacnia system immunologiczny, a najbardziej przydatna jest diabetykom. Ponadto medycy hiszpańscy i włoscy stosowali ją przy ukąszeniach węży, od czego pochodzi jej nazwa – wężymord. Wykorzystywano ją również przy zakażeniach, bólach serca i zawrotach głowy. 

Wiecie, ze historia skorzonery jest tak długa, jak co najmniej jej korzeń ;) Już Odys opędzał się nią przed magią zalotów  Kirke, a Rzymianie nazywali ją pieszczotliwie „zimowymi szparagiem”. Ludwik XVI był wielkim jej orędownikiem ufając, że poprawia pracę żołądka, który w tamtych czasach szczególnie doskwierał ludziom - pili oni dużo kawy.

Ja piję kawę cały dzień - jedną, od rana do wieczora. Lubię też smak szparagów a poza tym, jako ogrodnik, chcę powrócić do dawnych i zapomnianych warzyw uprawowych. Polecam więc, w dzisiejszym wpisie, krupnik ze skorzonerą.

Potrzebujemy:

  • 3 długie korzenie skorzonery
  • 2 marchewki
  • 2 pietruszki
  • 2 ziemniaki
  • białą część pora
  • plaster boczku wędzonego
  • szklankę kaszy pęczak
  • 2 liście laurowe
  • 3 ziarna ziela angielskiego
  • ząbek czosnku
  • łyżeczkę lubczyku – ja miałam ususzoną latem gałązkę
  • łyżeczkę majeranku
  • łyżeczkę ziela czosnku niedźwiedziego – można zastąpić go dodatkową ilością ząbku czosnku lub zupełnie pominąć
  • sól i czarny pieprz
  • 2 litry wody


Boczek kroimy w kostkę i podsmażamy w garnku. Dodajemy przyprawy – liść laurowy, ziele angielskie, również czosnek. Dokładnie mieszamy. Warzywa obieramy, por oczyszczamy z wierzchnich liści. Wszystko kroimy w plasterki, wrzucamy do garnka z boczkiem i dokładnie mieszając dusimy ok 10 min.
Kaszę płuczemy pod bieżącą wodą, dodajemy do warzyw. Wsypujemy również majeranek, lubczyk, czosnek niedźwiedzi. Wszystko dokładnie mieszamy, po ok 3 minutach dolewamy wodę.
Gotujemy ok 20 min, do momentu, aż kasza będzie miękka. Na końcu doprawiamy zupę pieprzem i solą.



Moja rada:


Jeśli chcemy czuć chrupkość korzeni skorzonery, można dodać ją ok 5-10 min przed końcem gotowania. Będzie wspaniałym dopełnieniem.
Wszyscy boją się też jej mlecznego soku, który brudzi na czarno. Przy obraniu świeżej skorzonery pomocne będą rękawiczki gumowe. Wyjściem z sytuacji może być też przemrożenie korzeni w lodówce. Ja zbiory trzymałam na dolnej półce ok 2 dni i sok mnie nie pobrudził.



A Wy do czego używacie skorzonery? W ogóle znacie to warzywo?
Liczę na Wasze pomysły.

Smacznego

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Ciasto orzechowo - kokosowe bez pieczenia


Szukając ciekawego pomysłu na wykorzystanie, przy niedzielnym pieczeniu, posiadanych w szafkach kuchennych zapasów orzechów włoskich i wiórków kokosowych, nastawiona byłam na znalezienie super hiper odlotowego tortu. Chciałam upiec biszkopty, przełożyć je masami na bazie masła. Pomyślałam o wmieszaniu mąki orzechowej w jeden z biszkoptów, może zrobieniu obłożenia z kremu w kształcie róż. Róże przecież tak bardzo podobały mi się na innych blogach.
Koniec końców zajrzałam na blog Modern Teste. Zobaczyłam przepis na ciasto bez pieczenia, orzechowo - kokosowe. Zainteresowało mnie od razu. To był strzał w dziesiątkę. Nie tylko miałam potrzebne produkty, ochotę na powolne sklejanie ciasta, ale również niesamowitą ciekawość smaku.

Ciasto orzechowo – kokosowe bez pieczenia

Potrzebujemy:


krem kokosowy

  • 400 ml mleczka kokosowego (1 puszka)
  • 3 łyżki cukru
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 50 g wiórek kokosowych


krem orzechowy

  • 150 g orzechów włoskich
  • 250 g miękkiego  masła
  • 150 g cukru
  • 125 ml mleka


dodatkowo

  • 60 herbatników


Jak je zrobiłam?

Sposób wykonania Gosia na swoim blogu (bo wszystkie Gosie to fajne dziewczyny są ;) ) opisała wyczerpująco.

Krem kokosowy

Ja, robiąc krem kokosowy nieco zmieliłam wiórki. Wolałam mieć mniejsze kawałki, ale nie jest to koniecznością.
Przy przygotowaniu kremu kokosowego odlewamy ok 1/2 szklanki mleka. Ilość tą mieszamy z mąką ziemniaczaną i pszenną. Dodajemy cukier. Pozostałą część mleka zagotowujemy w rondelu. Dodajemy do niego dokładnie wymieszane, bez grudek mleko z mąkami i cukrem. Gotujemy ok 5 minut do momentu, aż masa zgęstnieje przypominając budyń. W tym momencie wsypujemy wiórki kokosowe. Dokładnie mieszamy. Gotujemy jeszcze ok 2 minut. Odstawiamy do wystygnięcia.

Krem orzechowy

Przygotowując krem orzechowy najpierw łupiemy orzechy - jeśli nie mamy już przygotowanych do spożycia. Mielimy je na proszek. Im bardziej rozdrobnimy orzechy, tym stają się tłustszą masą. Ja miałam zrobioną niemal masę orzechową. Mleko zagotowujemy, zalewamy nim zmielone orzechy. Wszystko dokładnie mieszamy, odstawiamy do ostygnięcia. Masło - w temperaturze pokojowej, rozcieramy z cukrem na pulchną, niemal białą masę. Do niej dodajemy, po łyżce, namoczone orzechy. Cały czas miksujemy.

Gdy obie masy są gotowe, na blacie rozkładamy 12 ciastek. Na ciastka kładziemy 1/3 masy orzechowej. Na masę nakładamy ciastka a na nie 1/2 masy kokosowej. Następnie znowu nakładamy masę orzechową, potem ciastka i tak jeszcze dwa razy.
Szczególnie pierwsza warstwa można być nieco kłopotliwa, bo ciastka mogą się rozchodzić. Nie zrażajcie się jednak, proszę. Warto uspokoić nerwy, bo finał będzie spektakularny.



Ja gotowe ciasto wykończyłam masę czekoladową. To nic innego jak rozpuszczona w kąpieli wodnej tabliczka gorzkiej czekolady z masłem.

Potrzebujemy:

  • tabliczkę gorzej czekolady - min 60% zawartości kakao
  • ok 125 g masła
Zagotowujemy w garnku wodę. Na garnek kładziemy miseczkę, najlepiej blaszaną. Do miseczki wkładamy pokruszoną czekoladę i masło. Dokładnie mieszając rozpuszczamy całą czekoladę. Zestawimy z gotującej się wody, przestudzamy.

Polewę delikatnie nakładamy na ciasto. Możemy wierzch posypać wiórkami kokosowymi tak, jak zrobiłam to ja.

Ciasto musi odstać przynajmniej noc w lodówce. 
Mi, warstwa dolna i górna, wyszły chrupiące. Środek rozpływał się w ustach. Jeśli chcemy, żeby całe ciasto było delikatne, musimy dolne i górne ciastka nasączyć np kawą rozpuszczalną. Myślę, że przy następnym podejściu do cista, wypróbuję i ten pomysł.




Mam nadzieję, że to ciasto niedługo zagości na Waszych stołach. Może zechcecie podzielić się ze mną wrażeniami w komentarzach?
Byłoby mi bardzo miło.
Dziękuję.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...