czwartek, 10 września 2015

Makaron z sosem pomidorowo-ziołowym i klopsikami i Silva Rarum



Silva rerum to książka napisana przez litewską autorkę, której korzenie wywodzą się z Polski. Jest to pozycja bardzo interesująca. Opisuje życie  szlacheckiej rodziny Narwojszów, głównie w siedemnastowiecznym Wilnie, a przy tym również pokazuje kawałek polsko – litewskiej, wspólnej historii.

Głównymi bohaterami powieści są Elżbieta i Jan Maciej Narwojszowie, ich bliźnięta – Kazimierz i Urszula oraz Jan Kidrej Biron. Dodatkowo duże znaczenie odgrywa Jan Delamars, Ksienia zakonu klasztoru przy kościele św. Michała czy przyjaciel Kazimierza i Urszuli – Jonelis. Oczywiście w powieści przeplatają się historie innych osób, które choć goszczą na ledwo kilku stronach książki, odgrywają ważną rolę w całej historii, tworząc opowieść bardzo ciekawą, ze zwrotami akcji, wciągającymi wątkami czy realistycznie ukazanym otoczeniem.

Akcja powieści rozgrywa się, bowiem w Wilnie, który poznajemy dokładnie, jakbyśmy chodzili brukowanymi uliczkami, pośród wysokich budynków, między rynsztokami i wśród mieszkańców miasta, z wyraźnym pokazaniem dwóch obozów walczących z sobą studentów. Gdzie po jednej stronie stoi młodzieniec po przejściach, świadek tortur i zabójstwa własnych rodziców i młodszego brata – Jan Kidrej Biron, a po drugiej Bilewicz – zaślepiony upokorzeniem przez pannę lekkich obyczajów, za co chce pokarać wszystkich, pokazując swoją wyższość życia zgodnie z misją, z kompanią mocno wygolonych, głoszących słowo boże rzezimieszków. Grypy te spotykają się często, w ciemnych zaułkach ulic Wilna, i nie przebierając w broni (maczety, deski z gwoździem czy łańcuchy nie były czymś wyjątkowy) walczą z sobą do upadłego. Właśnie podczas jednej z takich potyczek splatają się losy Kazimierza Narwojsza z Janem Birontem.

Podobnie można przejść ulicami miasta razem z Elżbietą, gdy ta starała się przyjęcie Urszuli do klasztoru benedyktynek. Odliczając kroki od domu przyjaciela rodziny, Jana Delamarsa, Franzuza, ludwisarza, nieszczęśliwie zakochanego w zaginionej przed wieloma laty żonie, do bram klasztoru. To tam, upokarzana, z udowadnianą na każdym kroku pychą, Urszula miała spędzić swoje dni w dążeniu do świętości, którą wymyśliła sobie, gdy była jeszcze dzieckiem. Choć z planem w głowie dojścia do wielkości, osiągnięcia wiecznego uwielbienia, z zaciśniętymi zębami przechodziła najróżniejsze próby przed ślubami, nie udało jej jednak się pozostać za murami klasztoru. Wystarczyło, bowiem jedno spojrzenie, szybsze bicie serca, żeby miłość zwyciężyła. To pożądanie poskutkowało, nie bez problemów, wystąpieniem z zakonu i oddaniem się rodzinie oraz swej miłości – Janowi Birontowi.

Ważnym wątkiem jest oddanie się Kazimierza „sprawie Bironta”. Początkowo widzimy to, jako dążenie młodzieńca do osadzenia się w nowej rzeczywistości, do odreagowania kroków siostry ku świętości czy zdobycia przyjaciół – hucznie bawiącej się gromady, używającej życia w luksusie i woalu tajemnic. Aby zauważyć, że młodzieńca pcha ku Janowi coś więcej niż przyjaźń. Okazuje się, bowiem, że żywi on głębokie zainteresowanie przyjacielem, praktycznie od samego dnia poznania go.

Powieść pokazuje również życie szlachty Milkontach, w domu rodzinnym, gdzie Elżbieta zajmuje się prowadzeniem domu, starając się zagłuszyć ból po wielokrotnych stratach dzieci i strach o pozostałe przy życiu bliźnięta a Jan Maciej jest zawziętym ogrodnikiem, dobrym panem na włościach. To tu, na samym końcu książki, okazana jest ich wielka miłość – do świata i do siebie nawzajem.
Interesujący w książce jest fakt, że prawie każdy bohater ma swój odpowiednik w rzeczywistości. Na przykład odpowiednik Jana Delamarsa istniał naprawdę. Był ludwisarzem pracującym zarówno dla kościoła – odlewał dzwony, jak i dla armii – robił armaty. Swój odpowiednik miał również Jan Kirdej Biront. Był nim sam Czesław Miłość, którego historia, na podstawie kronik i zasłyszanych opowieści została odwzorowana dość dokładnie.


Książka jest godna polecenia! Wciąga bez reszty, wręcz zachwyca.

***

A co wówczas jadano? Jak na czasy przystało jedzenie było ciężkie, wystawne. Na stołach gościły przepiórki, dania z kuchni francuskiej, gdzie żabimi udkami rozkochiwać chciał wszystkich Jan Delamars.

Nie pokusiłam się o ugotowanie żabich udek ale postawiłam na danie złożone, bogate w smaki. Mogłoby być hitem stołu Narwojszów.


Makarony smakują bowiem każdemu. Dania z użyciem gotowego makaronu są szybkie i smaczne. Makaron pasuje do każdego sosu, jest idealny do zupy. Chłonąc smaki potrawy wspaniale komponuje się, głównie w daniach obiadowych.

Wiecie jednak skąd przywędrował do nas makaron?



Wszyscy uważają, że to włoski „wynalazek”. Nic bardziej mylnego. Najstarszy makaron archeolodzy odkryli w Dolinie Żółtej Rzeki, w Chinach. Wymyślili go rolnicy, którzy uprawiając zboża zaczęli szukać metod ich obróbki i nowych możliwości wykorzystania. Długość najstarszych znalezionych nitek wynosiła ok 20 cali. Nawet na malowidłach, które zostały odkryte w etruskich grobowcach widnieją rysunki narzędzi używanych do produkcji makaronu. To przesądziło o ustaleniu prawdziwego źródła pierwszego makaronu.

Nieco później pierwsze makarony zaczęli gotować Grecy oraz Arabowie, którzy wymyślili długie nitki puste w środku, suszone na słońcu, dla uniknięcia formowania makaronu za każdym razem na nowo.

Do Włoch, skąd makaron rozprzestrzenił się na cały świat, zyskał na znaczeniu i splendorze, makaron przywieźli Arabowie. Najstarszy, znaleziony we Włoszech makaron pochodzi z Palermo, z IX w. Stamtąd makaron rozprzestrzenił się na cały kraj, bowiem Włosi, w dobie rozwoju urbanistycznego potrzebowali dużo szybkiego, taniego i smacznego jedzenia. Łatwy do zrobienia makaron stał się rozwiązaniem rewolucyjnym. Zaczęły powstawać jego pierwsze wytwórnie, stał się dobrem narodowym. Był powszechnym pożywieniem, głównie ludności najbiedniejszej.

Nasz ulubiony makaron dziś podajemy z sosem ze świeżych pomidorów z ziołami i klopsikami drobiowymi. 

Produkty ma makaron z sosem


  • ·150 g makaronu
  • 300 g świeżych pomidorów
  •  łyżka masła
  • 1/2 ząbka czosnku
  • średniej wielkości cebula
  •  szczypta ostrej papryki w proszku
  • 1/2 łyżki sosu sojowego
  •  sól i świeżo zmielony pieprz
  • 1/3 łyżeczki oregano w proszku
  • 1 łyżka oliwy
  • 2 łyżki tartego parmezanu lub innego twardego sera
  • posiekane zioła (oregano, bazylia, nieco szałwii, kilka listków mięty)


Produkty na klopsy

  •  400 g mięsa drobiowego
  •  5 gałązek świeżego oregano, oderwane listki
  •  sól i pieprz
  •  1/2 łyżeczki zmielonego kardamonu
  • 5 łyżek tartego Parmezanu


Makaron ugotujemy al’dente w osolonej wodzie. Odcedzamy zachowując około 4 - 5 łyżek wody z gotującego się makaronu.
Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki. Kroimy na ćwiartki, usuwając szypułki, sok i nasiona z komór. Miąższ kroimy w kostkę.
Na patelni rozgrzewamy masło, dodajemy przeciśnięty przez praskę, posiekaną cebulę. Podsmażamy kilkanaście sekund, dodajemy sos sojowy, sól i pieprz, oregano. Smażymy mieszając przez około minutę. Następnie dodajemy pomidory, oliwę i na większym ogniu gotujemy wszystko przez około 1 - 2 minuty.
Dodajemy ugotowany makaron oraz około 4 łyżek wody, którą zostawiliśmy z gotującego się makaronu. Mieszamy do połączenia się smaków.
Mięso doprawiamy solą, pieprzem i mieszamy z kardamonem oraz parmezanem. Formujemy ok 6 - 9 kotletów, które układamy na dobrze rozgrzanej patelni grillowej. Grillujemy po ok 3 min z każdej strony.
Makaron z sosem podajemy z pulpetami, wszystko posypujemy parmezanem i siekanymi ziołami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...