Mieszkam w mieście. Niewielkim i z
możliwościami „zbieractwo – uprawowymi”. Korzystam z nich przy każdej okazji,
więc i skorzonery nie mogło zabraknąć na naszym stole. Pierwszy raz spotkałam
się z nią w parku. Rosła na dawnych terenach ogródków działkowych. Początkowo
zaciekawiły mnie jej liście. Gdy postanowiłam wykopać korzeń, który zdawał się
ciągnąć do samego piekła, wiedziałam już, z jaką rośliną mam do czynienia.
Uczyłam się o niej już w technikum, setki lat temu ;) Niestety, mimo walorów
odżywczych i możliwości uprawowych, wciąż nie spotkałam jej w ofercie sprzedaży.
Dlatego, tej zimy, pierwszy raz w historii ogródka moich rodziców, na jednej z rabat,
zimuje skorzonera.
Korzenie, do 30 cm długości, cieszą i
zachęcają do ciągłych poszukiwać, odkrywania smaków. Są smaczne i zdrowe. Zawierają
potas, magnez, sód, fosfor, żelazo, karoten, wapń i
witaminy: E, B1, B2 i C, a także fruktozę. Skorzonera działa
uzdrawiająco, skutecznie zwalcza kaszel, wzmacnia system immunologiczny, a
najbardziej przydatna jest diabetykom. Ponadto medycy hiszpańscy i włoscy
stosowali ją przy ukąszeniach węży, od czego pochodzi jej nazwa – wężymord. Wykorzystywano
ją również przy zakażeniach, bólach serca i zawrotach głowy.
Wiecie, ze historia skorzonery jest tak długa, jak co najmniej jej
korzeń ;) Już
Odys opędzał się nią przed magią zalotów Kirke, a Rzymianie nazywali ją
pieszczotliwie „zimowymi szparagiem”. Ludwik XVI był wielkim jej
orędownikiem ufając, że poprawia pracę żołądka, który w tamtych czasach szczególnie
doskwierał ludziom - pili oni dużo kawy.
Ja piję kawę cały dzień
- jedną, od rana do wieczora. Lubię też smak szparagów a poza tym, jako
ogrodnik, chcę powrócić do dawnych i zapomnianych warzyw uprawowych. Polecam
więc, w dzisiejszym wpisie, krupnik ze skorzonerą.
Potrzebujemy:
- 3 długie korzenie skorzonery
- 2 marchewki
- 2 pietruszki
- 2 ziemniaki
- białą część pora
- plaster boczku wędzonego
- szklankę kaszy pęczak
- 2 liście laurowe
- 3 ziarna ziela angielskiego
- ząbek czosnku
- łyżeczkę lubczyku – ja miałam ususzoną latem gałązkę
- łyżeczkę majeranku
- łyżeczkę ziela czosnku niedźwiedziego – można zastąpić go dodatkową ilością ząbku czosnku lub zupełnie pominąć
- sól i czarny pieprz
- 2 litry wody
Boczek kroimy w kostkę i podsmażamy w garnku. Dodajemy
przyprawy – liść laurowy, ziele angielskie, również czosnek. Dokładnie
mieszamy. Warzywa obieramy, por oczyszczamy z wierzchnich liści. Wszystko kroimy
w plasterki, wrzucamy do garnka z boczkiem i dokładnie mieszając dusimy ok 10
min.
Kaszę płuczemy pod bieżącą wodą, dodajemy do warzyw.
Wsypujemy również majeranek, lubczyk, czosnek niedźwiedzi. Wszystko dokładnie
mieszamy, po ok 3 minutach dolewamy wodę.
Gotujemy ok 20 min, do momentu, aż kasza będzie
miękka. Na końcu doprawiamy zupę pieprzem i solą.
Moja rada:
Jeśli chcemy czuć chrupkość korzeni skorzonery, można
dodać ją ok 5-10 min przed końcem gotowania. Będzie wspaniałym dopełnieniem.
Wszyscy boją się też jej mlecznego soku, który brudzi
na czarno. Przy obraniu świeżej skorzonery pomocne będą rękawiczki gumowe.
Wyjściem z sytuacji może być też przemrożenie korzeni w lodówce. Ja zbiory
trzymałam na dolnej półce ok 2 dni i sok mnie nie pobrudził.
A Wy do czego używacie skorzonery? W ogóle znacie to warzywo?
Liczę na Wasze pomysły.
Smacznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy