Raz
w tygodniu, w fecebookowym wydarzeniu, zbiera się brać blogerska i piecze
chleby. Ja, zazwyczaj nie zdążam z narzuconym terminem. Tym razem postanowiłam
upiec chleb szwajcarski, oczywiście poza zabawą. Przepis wydawał mi się tak
apetyczny i łatwy, że nie mogłam nie podzielić się nim z innymi.
Chleb,
podobno, nie ma nic wspólnego ze Szwajcarią. Swoją nazwę zawdzięcza skokowi
franka, którego notowania poszły w górę akurat wtedy, gdy Paweł z Madziąwymyślali ten przepis.
Zachęcam
do wypróbowania. Naprawdę uda się każdemu. Jeśli będziecie trzymać się
szczegółowego przepisu, nie będzie żadnych kłopotów z uzyskaniem wspaniałego
bochenka.
Po
pieczeniu mam jednak kilka przemyśleń. Jeśli nie macie garnka żeliwnego można
użyć każdego innego z pokrywką, która nie stopi się w wysokiej temperaturze.
Można też zastosować naczynie żaroodporne. Ja użyłam brytfanki do duszenia
mięs. Poza tym ważne jest delikatne przekładanie wyrośniętego chleba do
nagrzanego naczynia. Ja nie zrobiłam tego na tyle delikatnie, żeby mi nieco nie
opadł…Posmarowałam też chleb rozbełtanym jajkiem. Dzięki temu nabrał apetycznego wyglądu, "błysku skórki".
Mimo
wszystko warto! Warto upiec ten chleb.
Potrzebujemy:
- 600 g mąki pszennej (zwykłej, jasnej)
- 370 g wody
- 2 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki cukru
- 2 łyżeczki suchych drożdży (albo 20-25 g świeżych)
Przygotowanie:
Powyższe składniki są na dość duży bochenek.
Dopasowany do dużego naczynia żeliwnego. Jeżeli macie małe naczynie to
stosownie proporcjonalnie zmniejszcie ilość składników.
Wszystkie składniki łączymy ze sobą i wyrabiamy gładkie, elastyczne ciasto (przez 15-20 minut). Przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 1 godzinę do wyrośnięcia. Następnie uderzamy ciasto pięścią żeby je odpowietrzyć i formujemy bochenek. Układamy go na posypanym mąką papierze do pieczenia (takim trochę większym żebyśmy mogli potem razem z tym papierem przenieść bochenek do garnka żeliwnego). I zostawiamy do wyrośnięcia. Dobrze by było żeby czas wyrastania nie przekroczył 1 godziny. Chodzi o to, żeby chleb nie przerósł za bardzo. Sęk w tym, że musi wyrastać jeszcze w piekarniku podczas pieczenia. A jak teraz za bardzo wyrośnie to już w piekarniku nie będzie miał siły i nie osiągniemy zamierzonego rezultatu.
Pół godziny przed końcem wyrastania chleba wkładamy do piekarnika garnek żeliwny razem z pokrywką i nagrzewamy do maksymalnej możliwej temperatury.
Wszystkie składniki łączymy ze sobą i wyrabiamy gładkie, elastyczne ciasto (przez 15-20 minut). Przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 1 godzinę do wyrośnięcia. Następnie uderzamy ciasto pięścią żeby je odpowietrzyć i formujemy bochenek. Układamy go na posypanym mąką papierze do pieczenia (takim trochę większym żebyśmy mogli potem razem z tym papierem przenieść bochenek do garnka żeliwnego). I zostawiamy do wyrośnięcia. Dobrze by było żeby czas wyrastania nie przekroczył 1 godziny. Chodzi o to, żeby chleb nie przerósł za bardzo. Sęk w tym, że musi wyrastać jeszcze w piekarniku podczas pieczenia. A jak teraz za bardzo wyrośnie to już w piekarniku nie będzie miał siły i nie osiągniemy zamierzonego rezultatu.
Pół godziny przed końcem wyrastania chleba wkładamy do piekarnika garnek żeliwny razem z pokrywką i nagrzewamy do maksymalnej możliwej temperatury.
Gdy już chleb wyrośnie (po mniej więcej
godzinie) oprószamy go mąką i nacinamy żyletką wzdłuż i wszerz. Taki krzyż po
prostu robimy. Posypanie mąką jest istotne. Zapobiegnie nadmiernemu przypalaniu
się chleba (i nada zamierzony wygląd).
Garnek żeliwny wyjmujemy z piekarnika (bardzo
ostrożnie!), zdejmujemy pokrywkę, chwytając za krawędzie papieru do pieczenia
przenosimy chleb do garnka żeliwnego, zakrywamy pokrywką i chowamy do
piekarnika. Zmniejszamy temperaturę do 220 stopni i pieczemy 30 minut. Po 30
minutach zdejmujemy pokrywkę i pieczemy kolejne 30 minut.
Po upieczeniu chleb około godziny studzimy na kratce. Raczej nie kroimy na ciepło, (chociaż pokusa jest ogromna). Chleb podczas stygnięcia uzyskuje jeszcze swoją pożądaną strukturę.
Po upieczeniu chleb około godziny studzimy na kratce. Raczej nie kroimy na ciepło, (chociaż pokusa jest ogromna). Chleb podczas stygnięcia uzyskuje jeszcze swoją pożądaną strukturę.
Jeśli chcecie mi coś napisać, macie jakieś uwagi czy sugestie, nie wstydźcie się. Tak dużo osób odwiedza mój blog, że aż dziwię się, że dawno nikt mi nic nie napisał ;)
Będzie mi niesamowicie miło.
Będzie mi niesamowicie miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy