Nad ciastem męczyłam się strasznie. Znaleziony przepis pierwotny, wyglądający na zdjęciu bardzo zachęcająco, okazał się w naszej kuchni totalną klapą. Zamiast puszystego, pełnego cytrynowych aromatów biszkoptu, powstała podeszwa, śmierdząca przypalonymi perfumami. Wiem, że dużą role odgrywa tu jakość cytrusów i ich stopień wyczyszczenia z chemii, ale ciasto, już na pierwszy rzut oka, miało się nie udać - och, po co je robiłam?
Zastąpiłam je naszym niezawodnym przepisem łyżkowym.
Do tego dodałam budyń cytrynowe, po "światowemu" nazywany Lemon Curd i bezę włoską, przypalaną palnikiem, którego szczerze się bałam ;)
Ciasto łyżkowe ;)
- 125 g masła
- 10 łyżek mąki
- 10 łyżek cukru
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 3 jajka
- skórka starta z jednej cytryny
Masło rozpuszczamy w rondelki i studzimy, lub bierzemy miękkie, trzymane w temperaturze pokojowej. Dodajemy jajka, mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia, cukier oraz skórkę cytrynowa i wszystko dokładnie miksujemy.
Pieczemy 45 min w 180 stC.
- sok wyciśnięty z 3 cytryn i skórka z nich otarta
- 2 żółtka
- 2 jajka
- 250 g cukru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- łyżka oliwy
Wszystkie składniki wkładamy do garnuszka z grubym dnem, zagotowujemy, wciąż mieszając. Gdy zaczną pojawiać się "bąble" gotujemy jeszcze kilka minut i zestawiamy krem z ognia. Wszystko przecieramy przez sito, lub blendujemy dla uzyskania jednolitej, delikatnej masy bez grudek i kawałków skórki.
Studzimy zabezpieczając krem przez powstaniem kożucha np naciągnięta na garnek folią spożywczą.
Beza włoska
- 5 białek
- 200 g cukru
Białka ubijamy na sztywną pianę. Następnie, małymi partiami dosypujemy cukier, wciąż miksując masę. W połowie ubijania postawiłam miskę na garnku z wrzątkiem, robiąc kąpiel wodną. W takiej kąpieli dodałam pozostałą część cukru ubijając białka aż staną się gęste, szkliste, ciągnące się.
Wiem, że beze włoską robi się, wlewając gorący syrop cukrowy do białek, ale ta wersja jest dla mnie łatwiejsza. Poza tym przy bezie włoskiej, na syropie, wymagane jest doprowadzenie syropu do odpowiedniej temperatury, sprawdzanej termometrem cukierniczym, a nie każdy ma taki w domu.
Polecam więc tą wersję...
Przygotowanie:
Upieczony, ostudzony spód przecinamy. Między spody wkładamy krem cytrynowy. Wszystko obkładamy bezą, którą na koniec można
- przypiec w piekarniku, nastawionym na opcje grilla, ok 10 min w 200 stC
- opalić palnikiem, co też zrobiłam.
Palnik był urządzeniem do przetestowania. Otrzymałam go ze sklepu Redcoon.
Palnik cukierniczy już dawno mi się marzył.
Ten jest niewielki, do nabijania na gaz do zapalniczek, z zakupem którego, muszę przyznać, miałam nieco kłopotów - jednak zapalniczki jednorazowe wypierają tego typu bajery.
Sam palnik sprawdził się doskonale, choć, po zakończonym opalaniu miałam wrażenie, że moja ręka zostanie już w pozycji "trzymania palnika". Mechanizm wymaga bowiem włożenia nieco siły w pracę, ale też może źle go obsługiwałam ;)
Jest poręczny, nie zajmuje dużo miejsca w kuchni, okazuje się bezpieczny, choć bałam się go, jak ognia.
Spełnia jednak wszystkie moje wymagania i będą go używała nie raz.
Jeszcze lepiej smakuje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na blogu.
Zachęcam do wypróbowania przepisu.