Na początku przedstawiono nam podstawowe zagadnienia fotografii kulinarnej, w oparciu, o przeprowadzane kampanie. Kilka rzeczy zafascynowało mnie, inne mniej zainteresowały.
Kuba omówił wpływ oświetlenia na odbiór zdjęcia, sposób budowania kompozycji oraz zdradził kilka sztuczek, które stosują niektórzy fotograficy.
Najbardziej czekałam jednak na zajęcie praktyczne, które po krótkim wstępie okazały się prawdziwa kopalnią wiedzy. Na przygotowanych wcześniej scenkach ćwiczyliśmy nasze umiejętności. Inne nachylenie obiektywu, rodzaj światła, lampy, odpowiednie podejście do tematu głównego, budowanie odpowiedniego tła i wpływ rodzaju używanych atrybutów na całość zdjęcia, były bardzo zajmujące i pouczające.
Światło dzienne okazało się oczywiście najlepszym do zdjęć, co zmartwiło mnie, znając realia północnego mieszkania, w którym sobie mieszkamy. Oczywiście wyjściem są triki i dostępne ułatwienia, zmuszające światło do padania tam, gdzie paść musi ;), więc po chwilach objaśnienia przystąpiliśmy do ćwiczeń własnych.
Niestety nie wiem jakim sprzętem operowałam, ale jestem zawiedziona faktem, że na podglądzie zdjęcia wychodziły mi na prawdę ładne i zachwycałam się nimi, lecz po przeniesieniu ich na komputer, były raczej dziwnymi obrazami, jakby przez kogoś innego robionymi.
Uzmysłowiło mi to jednak, jak duża różnica jest w odpowiednim doborze sprzętu i oprogramowania. Mój Nikon okazał się leciwym starcem, choć cieszyłam się z jego posiadania ;) "Darowany", jak widać na zdjęciach, raz mi wręcz przeszkadzał, raz cieszył i inspirował.
Tutaj mój Nikon...Tylko chyba za mocno wyostrzyłam przy obróbce... |
W międzyczasie zaproszono nas na "skromny" poczęstunek. Oczywiście, jak to blogerzy kulinarni mają w tradycji, wszystko najpierw zostało dokładnie i z każdej strony obfocone.
Podsumowując, zajęcie były bardzo udane. Na moje umiejętności, zdecydowanie,musiałabym zaliczyć takich kilka. Czuję się jednak mądrzejsza, pewniejsza umiejętności i mam jeszcze więcej motywacji do pogłębiania wiedzy.
Oczywiście, w zamiarze pojawiły się również nieodzowne zakupy atrybutów, ale o tym pomyślę dopiero niebawem.
Jak na razie małe studio muszę chyba zbudować ;) Podobno w niektórych, "naszych" domach, wiszą takie pod sufitem - och hahaha
Dziękuję wszystkim za pomoc techniczną, blogerom za świetnie spędzony czas, a Grażynce za starania, żeby te warsztaty w ogóle się odbyły.
W zeszłym roku byłam na warsztatach Kuby Kaźmierczyka w Krakowie i też mi się bardzo podobały. Fajnie, że komuś zależy, żeby nasza blogosfera była coraz ładniejsza i bardziej profesjonalna. :)
OdpowiedzUsuń