czwartek, 19 marca 2015

"Obietnica Łucji" i oponki Matyldy.





Jestem kobietą pełną pasji. Szyję, gotuję, piszę, czytam. Lubię przebywać na łonie natury i napawać się jej pięknem. Kocham majsterkować i potrafię znaleźć mnóstwo zastosowań do tradycyjnie użytkowanych rzeczy. Zdawałoby się, że nie usiedzę na miejscu dłużej, niż wymaga tego sytuacja. Głowę mam pełną pomysłów, choć na niektórych realizację, niestety nie znajduję wciąż czasu.

W związku ze zmianami na blogu, które możecie zauważyć, postanowiłam również wprowadzić nieco nowości, odświeżyć i „oczyścić” treści, zainteresować moimi pasjami i wcielić w życie kilka, od miesięcy - może lat, odkładanych planów. Jednym z nich jest cykl

„Gotowanie z książką”

Pierwszą książką, z którą gotowałam jest „Obietnica Łucji” Doroty Gąsiorowskiej. Dostałam ją od Wydawnictwa Znak.

Po spojrzeniu na okładkę myślałam, że książka będzie cukierkowa. Słodka, przesycona miłością, jak stary, dobry Harlequin. Usiądę, przekartkuję bez namysłu, coś o niej napiszę. Tyle. Delikatna w wyglądzie okładka skrywała w sobie, owszem - miłość, ale również tajemnice, intrygi, ból rozstania, strach i szukanie wewnętrznego spokoju. Już po wstępie wessała mnie bez reszty. 
Okazała się ciekawą, pełną zwrotów akcji, wielowątkową opowieścią o życiu. Praktycznie każdy z bohaterów książki miał skrywaną tajemnicę, przy odkrywaniu, której miotają czytelnikiem przeróżne emocje. Raz płakałam, innym razem się śmiałam, nie raz aż wstrzymywałam oddech. Całości towarzyszyły przepiękne opisy. Przyrody, kontaktów z drugą osobą, wyglądu, nie raz zapachu. Miałam wrażenie, że to wszystko jest gdzieś obok. Czułam uścisk dłoni, twarz mroził mi siarczysty mróz Różanego Gaju, chciałam wstać i spoliczkować Adelę czy pogłaskać, po przezroczystej skórze, rękę Ewy.

Historia, której główną bohaterką jest Łucja, zaczyna się w typowy dla kobiet sposób. Przy życiowej zmianie następuje w kobiecie przemiana. Nie tylko dojrzewa duchowo, ale również szuka spektakularnej zmiany w wyglądzie. Tak, żeby cały świat wiedział, że oto prostuje zgarbione dotąd plecy, bierze głęboki oddech i robi pierwszy krok ku nowemu, na pewno lepszemu, życiu. Łucja zmieniła bowiem wszystko. Rozstała się z mężem, rzuciła swoje dobrze prosperujące biuro podróży, zamknęła za sobą drzwi luksusowego mieszkania i przyjęła posadę nauczycielki w wiejskiej szkole, do której jechała „na sam koniec świata”.

„Wspomnienia bolały, ale nie wypierała ich. Dzięki nim była teraz taka, jaka była. Mimo kruchości, silna i niezależna.”

To tam toczy się akcja książki. Owszem, czytelnik zagląda do domu Łucji, gdy ta była jeszcze dzieckiem i oglądała odchodzącą matkę, która chowała na strych worek wypchanych ptaków, czy chodzi po jej ukochanych ruinach, do których jeździła z plecakiem za czasów studenckich. Jednak zapierające dech w piersiach opowieści mają miejsce w domu Matyldy, z którego pochodzą - urocza Antosia i okrutna Adela, początkowo raniąca wszystkich na około, czy w małej chałupie, za lasem, gdzie mieszka Ania z Ewą, dla której Izabella będzie wykonawcą wyjątkowego testamentu. Dużą rolę odgrywa pałac Kreiwetsów z ptakami w koronach ogromnych drzew i wytartymi śladami fortepiany w pokoju Lukrecji, o której świat dowie się po trzech wiekach, czy chociażby piwnica szalonej Eleonory, skrywająca prawdziwe skarby, sekrety i odpowiedzi na najważniejsze pytania. Ba! Nawet stodoła Ignacego okaże się istotna w końcowym rozrachunku z życiem, nie tylko Łucji.

„Bo życie to nieustanna wędrówka, w której odkrywamy wciąż coś nowego.”

W tej książce oczywiście istotny jest wątek miłosny. Miłość nie jest tu jednak postrzegana jednoznacznie. Ma kilka odcieni, różne oblicza. Jest uczuciem między łaknącym bliskości dzieckiem a nieumiejącą kochać matką. Jest lękiem o obcą w sumie dziewczynkę, która zawładnęła sercami. Zakochaniem się, od pierwszego uderzenia palcami w klawiaturę fortepianu, w człowieku, który rzuci wszystko i wszystkich, żeby spełnić największe pragnienia. Miłość w „Obietnicy Łucji” jest strachem, opieką nad drugą osobą, spełnianiem przyrzeczenia, szukaniem własnego miejsca na ziemi. To również pogodzenie się z przeszłością i ufne spojrzenie w przyszłość. Miłość miesza się z nienawiścią, paniką, nie raz odrzuceniem. Jest wielka i, jak w powieściach miłości, zawsze na końcu wygrywa.

„Obietnica Łucji” zachwyca, wciąga bez reszty, po jej przeczytaniu odczuwa się niedosyt. Książka pokazuje prawdziwe wartości, ukazuje pełen przekrój zachowań ludzi, ich charaktery i wewnętrzną walkę. Jest godna polecenia, warta przeczytania.

***



Oczywiście w książce się też je. Niezbyt wiele, ale jednak. Wymienione są tu chrusty, oponki i ciastka. Jako, że to wpis z cyklu „Gotowanie z książką” postanowiłam, że przy okazji przeczytania „ Obietnicy Łucji” polecę Wam oponki, które Łucja smażyła z panią Matyldą. Były tak dobre, że biedna pochorowała się. Na domiar złego, z podobnymi, przyszedł niechciany adorator – Filip.
Sprawdźmy, czy Wam też tak zasmakują.

Potrzebujemy:

  • 2 1/2 szklanki mąki
  • 15 g drożdży
  • szklankę mleka
  • 3 żółtka
  • 1/2 szklanki cukru
  • ½ łyżeczki soli
  • 600 g masła
  • łyżeczkę likieru pomarańczowego
  • łyżkę startych skórek pomarańczy
  • ok 1 l oleju do smażenia

Przygotowanie:


Mąkę przesiewamy do miski. Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku z dodatkiem łyżki cukru. Odstawiamy do podwojenia objętości, na około 10 min. W tym czasie dokładnie sparzamy pomarańczę i ścieramy z niej skórkę. Gotowy rozczyn wlewamy do mąki, dodajemy resztę cukru, sól, rozbełtane żółtka, skórkę z pomarańczy i likier. Wyrabiamy ciasto dodając pod koniec rozpuszczone, ale chłodne masło. ( Najlepiej robić to łyżką drewnianą albo mikserem, ciasto jest dosyć luźne) Wyrobione ciasto odkładamy do wyrośnięcia na około 1,5 godz.

Po tym czasie ciasto wykładamy na stolnicę podsypaną mąką. Delikatnie rozciągamy lub rozwałkowujemy na płat grubości ok 1 cm. Wykrawamy z niego, np. szklanką krążek, w środku którego wykrawamy, np. kieliszkiem mniejszą dziurkę. Powstałe oponki odstawiamy do wyrośnięcia, na około 15 min. Po tym czasie smażymy je w oleju, w temp ok 175 st C, po około 3 min z każdej strony. Po usmażeniu oponki odkładamy na ręcznik papierowy do odsączenia.

Podajemy posypane cukrem pudrem czy lukrowane.

***
.
Jestem pewna, że Łucja objadała się podobnymi. Dobroduszna, opiekuńcza Matylda nie mogłaby zrobić nic innego, jak delikatne, drożdżowo-maślane oponki.

Polecam. Zarówno książkę, jak i oponki.



Dorota Gąsiorowska „Obietnica Łucji”, Między Słowami 2015, ISBN 978-83-240-2660-9, stron 432

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...