Każdy zna zupy owocowe. Szczególnie latem są bardzo pożądane bowiem chłodzą, "najadają" a ponad wszystko pozwalają napawać się smakami owoców, których tak bardzo nam brakowało zimą.
W naszym domu zupy owocowe robi się na bazie praktycznie każdych owoców, prawie "na oko", z makaronem, ryżem, pierogami itd.
Uwielbiamy je za...za to, że są :)
- 1/2 kg rabarbaru
- 1/2 kg truskawek
- 1/2 l wody
- 100 g białej czekolady
- 2 łyżki masła + łyżeczka
- 2 łyżki cukru
Pozostawiając kilka "ogonków" rabarbaru, kroimy go w kostkę i wrzucamy na gotującą się wodę. Podobnie robimy z truskawkami. Część pozostawiamy do pierogów, resztą dorzucamy do mięknącego rabarbaru.
W osobnym garnuszku, w kąpieli wodnej, roztapiamy czekoladę z masłem, którą, gdy powstanie z niej delikatna masa pozbawiona grudek czekolady, wlewamy dokładnie mieszając, don zupy. Wszystko podgotowujemy krótko i rozdrabniamy blenderem.
Na patelnię wsypujemy cukier, dodajemy łyżeczkę masła i na powstałym karmelu, karmelizujemy pozostawiony, pocięty w kostkę rabarbar.
Zupę podajemy w miseczkach, gdzie na środek powstałego, prawie musu, wkładamy nieco karmelizowanego rabarbaru i pierogi z truskawkami, przygotowane z przytaczanego często na blogu, przepisu.
O ile pierwsza zupa wymaga nieco zachodu, o tyle druga jest jej ekspresowym odpowiednikiem. Uwielbiamy ją, ponieważ smakuje równie dobrze na ciepło jak i na zimno.
- 1/2 kg truskawek
- 1/2 l wody
- ok 3 łyżek cukru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- makaron ( my miałyśmy Międzybrodzki)
Nie ma prostszej.
W wodzie gotujemy truskawki, aż nie zaczną delikatnie mięknąć. To trwa dosłownie kilka chwil. Dosypujemy cukier, wlewamy zmieszaną z wodą mąkę ziemniaczaną (żeby zagęścić,w sumie kompot) i...podajemy z makaronem ;)
My zastosowałyśmy fajne kwiatki makaronu Międzybrodzkiego. Nie tylko jest wspaniałym dodatkiem dla dań, przeznaczonych dla dzieci, ale i smakuje wszystkim.
Delikatny, jędrny po ugotowaniu, nie lepi się i nie rozpada.
Oczywiście, jak zazwyczaj, czas gotowania jest przesadzony. Nie wiem czy ja jakieś czary mary robię, ale gdybym gotowała jakikolwiek makaron według wskazania producenta, zawsze robi mi się, tak zwana, paciaja.
Te kwiatki, wystarczy gotować dosłownie 3 minutki, żeby były odpowiednie do zjedzenia.
Gdy widzę, że ewentualnie środek makaronu jest twardawy, pozostawiam go żeby "doszedł" w wodzie, w której się gotował na kilka minut. Na pewno się nie rozmoczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami, sugestiami i innymi wyrazami obecności na blogu.
Dziękujemy