Niedawno, nasze działania zauważyła lokalna prasa. Napisano więc o nas klika słów przy okazji wprowadzenia tematu tygodnia. Oczywiście informację okrojono więc pozwoliłam sobie, podzielić się z Wami również pierwotnym materiałem :)
Jestem osoba, która nie
potrafi nic nie robić. Nie wiem, co to jest nuda. Pełna pasji szyję zabawki,
głównie lalki dla dzieci, zamieszczając je na blogu, drugi blog jest kulinarny
a trzeci parentingowy, teraz już niestety mocno kulejący, na rzecz pozostałych
pasji. Pisze recenzje produktów, książek czy wydarzeń. Zaglądam do pobliskich
restauracji omawiając wrażenia, jakich tam doznałam oraz robię tysiące innych
rzeczy. Jedną z nich jest prowadzenie zajęć kulinarnych dla dzieci.
Warsztaty prowadzę od
ponad roku. W tym czasie odbyło się kilka spotkań około kulinarnych. Główne
wydarzenia miały miejsce w Niepublicznym Przedszkolu Miś Uszatek, w grupie
córki. W tamtym roku gotowaliśmy Humus z ciecierzycy firmy Lestello, który
podawany był na pieczywie chrupkim od firmy Kupiec, z kiełkami, mikro ziołami i
kwiatami jadalnymi, od FusionGusto. W tym roku pierwsze zajęcia wprowadzały
dzieci w świat jedzenia lokalnego i zdrowego. Przedszkolaki miały pokazane
porównanie drogi produktów lokalnie pozyskiwanych z tymi, które przyjeżdżają do
nas z odległych rejonów świata. Omawiane były zagadnienia sezonowości i
zdrowego sposobu żywienia, przy współudziale Szkoły na Widelcu. Naszym menu
były samodzielnie tworzone kanapki z pieczywa chrupkiego Kupca, z sezonowymi
warzywami, które przyniosłam oraz z przetworami owocowymi, dostarczonymi przez
firmę Eterno. Z dużą pomocą przyszedł nam sklep Redcoon.pl, dzięki któremu
mieliśmy urządzenia do krojenia jaj.
Pomysł na warsztaty
zrodził się spontanicznie. Po prostu sama, jako blogerka kulinarna,
uczestniczyłam w kolejnych, doświadczając, jak fajnym przeżyciem jest każde ze
spotkań. Postanowiłam, więc, dzieciom pokazać czar wspólnego gotowania, a przy
tym, zapoznać ich z nowymi, dla wielu, smakami. Na przykład zaskoczeniem było,
gdy dzieci nie wiedziały jak wygląda ciecierzyca, gdy ze zdziwieniem zajadały
się bratkami, różami czy mikroziołami. Również opowieść o drodze, jaką muszą
przebyć do nas warzywa z odległych krajów była dla nich interesująca. Myślę, że z każdego spotkania wynoszą bardzo
dużo i na każde czekają z wypiekami na twarzy. Dzięki staraniom otrzymaliśmy,
bowiem nawet mundurki małego kucharza. Każde dziecko ma, więc swój fartuszek,
swoją czapkę. To dodatkowo motywuje ich do działań ze mną.
Ja również uwielbiam
dzielić się wiedzą. Może to moje zboczenie, ale wole każdego przekonywać do
rozmyślnego działania na rzecz zdrowego trybu życia. Sama w domu używam głównie
lokalnych produktów. Staram się zastępować znane przyprawy mieszankami własnych
ziół. Patrzę, co ląduje na domowym talerzu wiedząc, że nasze jedzenie wróci do
nas w zdrowiu, w dalszych latach życia. Szczególnie chciałabym, żeby moja
córka, Kinga, wpoiła sobie pewne wartości, które będą owocowały w dorosłym Jej
życiu i rodzinie, którą i Ona kiedyś założy.
Chciałabym, żeby każde dziecko, na razie z przedszkolnej grupy Kingi,
wiedziało, jak ważne jest dbanie o siebie, o zdrowe jedzenie, o pasjonujące
życie.
Pomysły na warsztaty
rodzą się z potrzeby chwili. Wiem, jakie produkty przekazali nam sponsorzy i
idąc np. po wrzesińskim targowisku czy przechodząc obok straganów okolicznych
rolników patrzę, na co powinnam zwrócić uwagę, co najładniej uśmiecha się do
mnie i, na podstawie zakupionych towarów, dokonuję wyboru menu naszego
spotkania. Również wpływ ma termin warsztatów, gdzie pokazuję jak zrobić pyszne
dania z dostępnych aktualnie produktów, przełamuję stereotypy i zachęcam do
kulinarnych eksperymentów.
Dzieci są bardzo otwarte
na nowe doświadczenia. Oczywiście, gdy któreś uprze się, że nie znosi sałaty
trzeba albo użyć forteli, żeby jednak spróbowało, albo po prostu zaproponować
inny, równie wartościowy produkt. Nie raz sam fakt samodzielnego przygotowania
posiłku, zazwyczaj w formie zabawy, przekonuje dzieci do największych zmian.
Pamiętam, ze szczególnie
po pierwszych zajęciach z ciecierzycą zrobiła furorę. Każde dziecko pokazywało
swoje ziarenka rodzicom, ci również zadawali mnóstwo pytań odnośnie jej walorów
smakowych, wartości czy sposobów zastosowania. W tamtym czasie odnotowałam
naprawdę duży skok odwiedzin na blogu, z czego mogę przypuszczać, że rodzice
szukali zastosowania do nowo poznanego warzywa, nasiona.
Palny na przyszłość są
rozległe. Na razie nie mogę za dużo powiedzieć, bo czekam na rozwój sytuacji,
ale już niedługo znowu spotkam się z „moimi przedszkolakami”. Nie wiem jeszcze,
co będziemy robili, ale mamy sporo możliwości. Nasi partnerzy nie pozwalają nam
spocząć na laurach a otrzymane produkty dają wiele możliwości. To dla nas
wielka pomoc. Każde wsparcie zachęca nad do działania.
Z bloga o szyciu trafiam tu :-) jestem pod wielkim wrażeniem. Mieszkam prawie w połowie drogi między Gnieznem a Wrześnią, czy warsztaty, które organizujesz są skierowane dla dzieci z konkretnego przedszkola, czy może mają charakter otwarty? Wieczorem pewnie szarżę do Ciebie na dłużej bo teraz tylko z telefonu, nie wszystko jest widoczne. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń